8.06.2013

Rozdział piąty

~.~ Grzesiek ~.~ 

Zanim się obejrzałem, już znajdowałem się na hali Podpromie. Szybko wmieszałem się w tłum, wchodząc do środka, ale nie obeszło się od komentarzy kolegów. Na moje szczęście trener poszedł gdzieś po jakieś potrzebne rzeczy... No po prostu na pewno nie było go na hali. 

Jakby nigdy nic dołączyłem do Nowakowskiego, Bartmana, Grzyba i Achrema, i zacząłem ćwiczyć wszystkie potrzebne elementy na dzisiejszy mecz.

~.~ Lena ~.~ 

Zadowolona z dobrze rozpoczętego dnia wróciłam do swojego pomieszczenia. Kartkę z podpisem środkowego Asseco Resovii Rzeszów, a jednocześnie reprezentacji Polski, położyłam na widoku, na lodówce, a sama przeszłam do sypialni, gdzie otworzyłam szafę z zamiarem odszukania jakichś "przyzwoitych" ciuchów na dzisiejsze dwa wykłady z fizyki i fotografii.

Po kilkuminutowym szperaniu znalazłam granatową spódnicę w wysokim stanem, białą bluzkę oraz czarny sweter, który z daleka przypominał trochę wyglądem marynarkę. Dodatkowo wzięłam wysokie czarne szpilki i udałam się z całym tym manatkiem do łazienki. Tam natomiast rzuciłam to wszystko na pralkę, a sama zdjęłam z siebie spocone ubranie, w którym byłam w czasie biegania. 

Znoszone ubrania wrzuciłam do kosza na brudne ciuchy, a ja weszłamn pod prysznic, gdzie odświeżyłam swoje ciało. Potem wyszłam stamtąd dokładnie wycierając się dużym i czystym ręcznikiem.

Gdy byłam już sucha, ubrałam czystą bieliznę i ciuchy, które wcześniej zdążyłam wybrać w sypialni. Następnie została mi już sprawa z ułożeniem włosów, biżuterią i makijażem.

Z włosami szybko i sprawnie sobie poradziłam. Nie miałam nigdy z nimi wielkiego problemu, były proste, długie, ale łatwo się je rozczesywało. Więc szybkimi ruchami wyczesałam swoje piękne, długie "druty", a następnie zaczesałam z nich koński ogon, który całkiem nieźle układał mi się na czubku głowy. Ozdobiłam go jeszcze kokardką i przeszłam do następnej czynności, którą było dobranie biżuterii.

Bez przesady, nie byłam lalką, która miała całe szafy ciuchów i całe kufry najróżniejszej biżuterii. Jeszcze z ciuchami było całkiem spoko, gdyż można było w najróżniejszych miejscach Rzeszowa je znaleźć w secondhandach za grosze, niektóre nawet w rewelacyjnym stanie. Niestety z biżuterią już tak nie było, dlatego miałam tylko dwa ulubione naszyjniki, kilka par kolczyków i jeden pierścionek. Dlatego założyłam na uszy jedną z tych kilku par kolczyków, z motywem motyli, oraz dodatkowo ozdobiłam szyję naszyjnikiem z podobnym motywem, tyle że o wiele większym.

Po założeniu naszyjnika byłam już całkiem gotowa do wyjścia z mieszkania i udania się na uczelnię. Miałam jeszcze trochę czasu, dlatego zrobiłam sobie kawę i złapałam jakieś pierwsze lepsze czasopismo, które leżało na blacie w kuchni. Pijąc kawę zaczęłam wertować kartki magazynu, ale nie znalazłam nic ciekawego. Czasopismo było dość wielkie, dlatego zanim przeglądnęłam całe, zdążyłam już wypić kawę.

Szybko odstawiłam kubek po kawie do zlewu, bo zauważylam, że minęło już jakieś pół godziny. Czyli do wykładów zostało już mało czasu, co równało się z tym, że trzeba było wychodzić z pomieszczenia.

Po drodze zdążyłam jeszcze wziąć kilka potrzebnych rzeczy na uczelnię oraz sweter (w razie czego) i wyszłam z mieszkania, oczywiście zamykając za sobą drzwi na klucz.

Nawet nie wiedziałam, jaka wiadomość czeka mnie na jednym z wykładów...

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
No i mamy piąty epizod:) Na razie idę trochę po wyboistej drodze, trochę mało interesujący ten rozdział, i krótki- to trzeba przyznać. Ale mam nadzieję, że go przeczytacie i będziecie... Zadowoleni, to chyba najlepsze określenie, które by mnie zmotywowało do dalszych losów Leny, Kosy, Pita i reszty.
Jak możecie zauważyć, nowa odsłona bloga już jest! A to dzięki blogowi, który oferuje szablony na zamówienie. Wygląd jest prosty, ale jednak- bardzo ładny, moim zdaniem!
Już wczoraj minął pierwszy mecz Polski w Lidze Światowej 2013. Jak wrażenia?
Powiem szczerze, że ciarki mnie przeszły gdy usłyszałam hymn Polski "akapella" (sorry za ten zwrot, nie wiem jak napisać). Słyszę go już w miarę często, ale za każdym razem nowe i większe wrażenie... Co do gry, no nie pograli Polacy, nie pograli... Przegrali z Brazylią 1:3, ale to nie powód do płaczu, ponieważ jak sugeruje Igła, w niedzielę szykuje się ostry rewanż w Łodzi na Atlas Arenie. Więcej kibiców, jeszcze większe ciary na hymnie będą... I liczymy na lepszą grę Polaków!

5 komentarzy:

  1. o tak, też miałam ciarki na plecach. :)
    to było coś niesamowitego! co do samej gry, to niezbyt dobrze szło polakom, ale to nie jedyny mecz, :)
    bardzo ładny szablon, Kosa z tym językiem - haha :) Pitera ja coś nie widzę na zdjęciu, już prędzej pana Lotmana(*jaki ładny uśmiech:D) i pana Ignaczaka. ale się zobaczy. :) a nie jest Pan Piotr, ale daleko i ze zwieszoną głową.
    ciekawe, co się stało na uczelni Leny. może się wykładowca rozchorował? albo może coś związane z siatkarzami, ale nie wiem, co . :P
    Ps. zapraszam na Żyję chwilą. będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładny szablon :)
    Mecz niestety oglądałam od trzeciego seta więc nie słyszałam wykonania hymnu, ale jestem pewna, że był wykonany niesamowicie. Wiem, że w niedzielę chłopaki pokażą jeszcze na co ich stać. Niedziela będzie nasza!

    A co do rozdziału... fajny. Co się wydarzyło na uczelni Leny ? Hmm... mam nadzieję, że niedługo się ukaże kolejny rozdział

    Pozdrawiam :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na jedynkę : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kompletnie zapomniałam o Twoim opowiadaniu :( Oczywiście wszystko nadrobiłam,bardzo jestem ciekawa co stanie się na wykładach. Możliwe przyjdzie do nich któryś Resoviak? Nie wiem, czekam na kolejny. Informuj mnie [proud-of-volley]

    OdpowiedzUsuń