8.07.2013

Rozdział ósmy

 ~.~ Lena ~.~
...Mój sąsiad z wykładu.
Facet szczerzył się do mnie jak piesek do kości.
Pierdolić to, że wcześniej miał mnie w dupie!
Jęknęłam w duchu na ten jego bajerancki uśmiech.
Czy on na pewno jest skierowany do mnie?
Rozejrzałam się dyskretnie wokoło, ponieważ nie chciałam się przy gościu skompromitować. Było pusto, ale to w ogóle nie dziwiło, ponieważ była okropna pogoda. Ci, którzy mieli mieć autobus albo pojechali, albo przyjdą na ostatnią chwilę, bo po co stać w środku deszczu?
- Ej, mała, wsiadaj, podwiozę cię! - krzyknął do mnie uśmiechając się szeroko student. Zmrużyłam oczy patrząc z niedowierzaniem na gościa. - Wyluzuj. Nie wywiozę cię w las. Wsiadaj. - wskazał na miejce obok siebie dalej uśmiechając się tym swoim pięknym uśmiechem.
Po jakiejś chwili wahania wsiadłam.
A co, przynajmniej będę wcześniej w domu!
Podałam facetowi adres i... Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Głupia, myślałam, że zagada. Sama nie miałam na to odwagi, byłam szarą myszką zawsze i zawsze będę. Nawet nigdy tego nie próbowałam zmienić. Przyzwyczaiłam się.
W takim razie więc powinnam przwyczaić się do tego, że nic nie gada, nawet na mnie nie zerka. A więc chyba jednak odrobinę się zmieniam... Jęknęłam w duchu...
- To co, wybierasz się na ten mecz? - zapytał, gdy podjeżdżał już pod mój blok.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Skąd wiesz?
- Wiesz, ma się te znajomości! - prychnął ze śmiechem. Jeszcze wtedy wydawało mi się to słodkie. Nawet nie domyślałam się, że wkrótce to wszystko wywróci się do góry nogami, a ten śmiech wraz z jego szerokim uśmiechem na sam widok będzie wywołyłał u mnie uczucie wymiocin.
Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam.
- Ciekawa jestem, skąd masz te znajomości! - zachichotałam. Otworzyłam drzwi auta i szybko je zamknęłam, międzyczasie żegnając się z moim "wybawcą". Gdy znalazłam się na ulicy, deszcz lał jeszcze gorzej, a ja szybko pobiegłam do mieszkania, ponieważ nie chciałam się przeziębić.

*

Zdenerwowana wchodziłam wgłąb budynku pośrod pisków, wrzasków i śpiewu kibiców. W ręku trzymałam aparat rozglądając się co chwila za kimś, kto przypominałby fotografa. Niestety wiele osób zmierzających na halę niosło w ręku aparaty, co mnie trochę zdezorientowało.
Nie miałam kompletnego pojęcia gdzie zmierzać, ale podążyłam za resztą, co mi pomogło w trafieniu na halę.
Zbliżała się 17.25, odrobinę się spóźniłam, ale to i tak nie było ogromne spóźnienie, ponieważ siatkarze jeszcze nie wyszli na rozgrzewkę. Dlatego, gdy znalazłam miejsce oznakowane specjalnie dla fotografów, zaczęłam robić fotki rzeszowskim kibicom.
To było piękne samo w sobie. Robienie zdjęć tym kibicom dało mi dużo radości i śmiechu. Zrobiłam kilkadziesiąt świetnych, wzruszających, śmiesznych i zwariowanych fotek.
Właśnie gdy je przeglądałam na hali rozległ się pisk kilkunastu dziewczyn. Zaciekawiona podniosłam głowę znad aparatu.
Kibice bardziej się ożywili, niektórzy zaczęli skakać, inni piszczeć, a jeszcze inni śpiewać "przyśpiewki" Resovii. To wszystko towarzyszyło wejściu zawodników rzeszowskiego i bydgoskiego zespołu.
Uśmiechnęłam się na ten widok, przez chwilę oglądając to z boku jak wryta, zaraz potem się ogarnęłam i zaczęłam cykać fotki.

*

- A ty co tu robisz? - zaaferowana robieniem zdjęć nawet nie zauważyłam, że obok mie znalazła się dwumetrowa postać. Ponad dwumetrowa. Trochę mnie przestraszył tym pytaniem, czego skutkiem okazało się wytrącenie aparatu z rąk. Dzięki refleksowi środkowego aparat powrócił do moich dłoni nawet nie draśnięty. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ mogło się to skończyć o wiele gorzej. - Przepraszam. - mruknął ze skruchą w głosie Kosok.
- Nie, to nie twoja wina. - zaśmiałam się z mojego reagowania. - Za bardzo się wciągnęłam w tą halę. - wytłumaczyłam szybko.
- No więc... Co tu robisz? - uśmiechnął się zadając to pytanie, co wydało mi się słodkie.
- Ejj! Hej!!!! A więc jesteś... - krzyknął wtrącając się... Mój wcześniejszy "wybawca", czyli kolega z wykładu który wyratował mnie przed staniem na przystanku. Był odrobinę zadyszany, ponieważ niesamowicie mu zależało, żeby szybko się tu znaleźć.
- Eemm... - zająknęłam się. Nie miałam pojęcia, komu odpowiedzieć. "Na szczęście" kolega z wykładu mnie znów wybawił...


  ~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Hej, hej! A więc jest 1/4 z realizowanego planu na wakacje! Ten rozdział jest mega krótki, cóż ja na to poradze, mogę tylko z wami wzdychać z rozpaczy :c XD Nie no, żartuje. Na pewno nikt się tym tak bardzo nie przejmuje. 
A więc mamy 8 lipca. Miło mi dodać w tą datę rozdział ósmy. Pamiętacie? Równy rok temu zdobyliśmy złoty medal Ligi Światowej! Z tej okazji dziś ciągle oglądam IgłaSzyte i mecze;) a co!
Arrr, wczorajszy mecz był fantastico! Trochę się zwyzywałam Andersona przed szklanym ekranem, tym samym miłując Lotmana za te zepsute ataki XD Boze co to było*.*
Takie przypomnienie: w piątek mecz o 20, natomiast w sobotę o 19, transmisja w Polsacie i PolsacieSport. Pozdrawiam