29.06.2013

Rozdział siódmy

~.~ Grzesiek ~.~
Po kilku godzinach żmudnego treningu na hali, wszyscy trenujący udali się na szybki prysznic do szatni, żeby potem być obecnym na analizie ostatniego meczu.
Szczerze mówiąc, juz po meczu wiedziałem, co muszę poprawić w następnym, i to właśnie ćwiczyłem na treningu. Ale siatkówka to gra zespołowa, dlatego wiedziałem, że oprócz indywidualnych błędów są też takie błędy jak drużynowe. A żeby wygrać mecz, musimy dobrze grać drużynowo, jak i indywidualnie.
Po zażyciu prysznica i przebraniu się w mniej spocone ubrania, wraz ze Zbyszkiem, Paulem i Krzyśkiem udałem się do sali, w której miała nastąpić analiza. W pomieszczeniu znajdowało się już kilku Resoviaków wraz ze sztabem szkoleniowym. Usiadłem obok Krzyśka Ignaczaka z cierpliwością czekając na resztę.
- Kosa, przygotuj się, na mecz przyjdzie jakiś "próbny" fotograf. - poinformował mnie Ignaczak.
- Tak późno? Przecież za kilkanaście dni sezon się skończy! - zdziwiłem się.
- No tak, ale robiąc nam zdjęcia ma mieć taki chwilowy staż, a potem jak się uda to zostanie fotografem reprezentacji. - wtrącił się Pit wchodzący dopiero do sali ramię w ramię z Zibim.
- Po cholerę nam fotograf. - mruknął Zbyszek.
- No ciekawe, co byś powiedzial, jakby ten fotograf miał długie blond włosy i był dziewczyną. - zaśmial się Igła, na co Zibi poczerwieniał.
- Igła, daj mi spokój... Ty wiesz, tfu, wszyscy wiecie! Jestem zajęty, mam Aśkę, więc... - żachnął się atakujący.
- No my już wiemy, jak ty odbierasz to "jestem zajęty". - zażartowałem, na co cała reszta zareagowała śmiechem.
Nawet nie zauważyłem, jak pomieszczenie wypełniło się wszystkimi, którzy mieli być obecni. Można było zacząć analizę, a ja jeszcze kilka razy zastanawiałem się kim będzie ten fotograf na stażu...

~.~ Lena ~.~
Wraz z końcem wykładu odetchnęłam z ulgą jednocześnie czując lekki strach. Nie miałam zielonego pojęcia, czego spodziewać się po psorce.
Sala opustoszała, a ja dopiero teraz podniosłam swój leniwy tyłek z miejsca, w którym siedziałam. Schowałam pusty zeszyt wraz z długopisem do torebki, a następnie skierowałam się w stronę wykładowczyni.
- Prosiła pani, żebym została po wykładzie... - zaczęłam, kończąc z trochę wymuszonym uśmiechem. - ...Więc jestem.
- Ach, tak, zapomniałabym! - złapała się za głowę. - Tak jak wyjaśniałam na wykładzie, jak już możesz wiedzieć od dawna, są różnorodne dziedziny fotografii. - zaczęła grzebiąc w papierach, po chwili wyciągając z nich jakiś papier. - Przeglądałam wasze prace i pomyślałam, że trzy najlepsze osoby awansuję na staż... ale to nie ważne. Widzę u ciebie całkiem niezły potencjał i myślę, że całkiem dobrze poradziłabyś sobie fotografując na meczach. Całkiem dobrze ujmujesz ciekawe momenty i myślę- przepraszam że się powtarzam- że sobie poradzisz. Dlatego zostałaś przyjęta na staż fotografa Asseco Resovii Rzeszów. To jest bilet na dzisiejszy mecz. Bierzesz aparat, bilet i idziesz na mecz. Tam musisz znaleźć fotografa tego klubu, wszystko ci wyjaśni. To tyle. Mam nadzieję, że to zrobisz, to może być dobry ruch w kierunku twojej kariery fotografki. - mówiła to ze stoickim spokojem podając mi podłużny papier. Zareagowałam równie spokojnie, może to dlatego, że jeszcze nie czułam jaką ofertę dostałam. Przyjęłam bez słowa bilet, podziękowałam i wyszłam z pomieszczenia. Dopiero wychodząc z budynku zrozumiałam co mnie czeka.
Niesamowity zbieg okoliczności!
Jestem fanką sportu, a mam właśnie zostać nieoficjalnie "drugim" fotografem swojego ulubionego klubu! Byłam ogromnie zdziwiona tą propozycją wykładowczyni, musiałam przyznać, że wcale jej się nie spodziewałam.  
 Jakim cudem podjęła taką trafną dla mnie propozycję? Przecież ona mnie nie zna! No chyba, że jest wiedźmą czytającą w myślach...
Biłam się z własnymi myślami ze spokojem idąc w stronę przystanku autobusowego. Dopiero znajdując się pod nim zauważyłam, że jestem cała mokra, a na ulicach rozpętała się ulewa. Zdenerwowałam się trochę tym faktem, ale jakoś jeszcze mnie to nie przejęło. Dopiero patrząc na tablicę, zauważyłam, że dopiero niedawno odjechał mój autobus, a następny miał być za jakieś pół godziny... 
Po szczęściu przychodzi pech... Dlaczego mnie takie coś musi spotykać???
*
Siedziałam znudzona na przystanku i co chwila wypatrywałam tego mojego pojazdu, który by mnie wybawił. I wtedy mogłabym dotrzeć do domu, przebrać się, przygotować do meczu... Właśnie. Zostało do niego już tylko 2,5h, a ja musiałam znaleźć się tam wcześniej... Nie mogłam już czekać, ale co miałam robić?
Załamana czekałam na to, co się stanie. Modliłam się w duchu, żeby przyjechał tu ktoś znajomy i mnie podwiózł pod blok. 
Ale przecież ja nikogo nie znam!
...Ogromnie zdziwiona zobaczyłam nadjeżdżające pod przystanek auto, którego kierowcą okazał się...


 ~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
No i wreszcie jest ta siódemka. Najpierw planowałam ten rozdział dodać 1 lipca, potem myślałam, że dodam go o kilkanaście dni później, a teraz postanowiłam że dodam go teraz... A co.
Wiem, jest krótki. A do tego badziewny. No trudno. Znacznie inaczej sobie wyobrażam rozdziały, ale jak już się biorę za pisanie ich, to wychodzą beznadziejnie. Proszę, nie bierzcie tego opowiadania na poważnie, jest w nim wiele błędów, ale ja nie zamierzam pisać książki, więc one sobie mogą tu być... W ogóle ja nie wiem jak to jest być studentką, pisząc życie takiej osoby rzuciłam się na głęboką wodę. 
Pamiętajcie, że jest to fikcyjne opowiadanie, zawsze może być coś zmyślone!:) ...Czyli że wszystko jest zmyślone.
Pozdrawiam!

PS. Na lipiec planuję dodać dwa rozdziały. Czy mi się to uda? Mam nadzieję! 
PS2. Stworzyłam nowe zakładki. Pierwszą z nich jest Informowani- w komentarzach wpisujcie adres, na jaki mam was informować o nowych rozdziałach i nowościach na temat bloga. Natomiast drugim z nich jest Spamownik- miejsce, gdzie w komentarzach wpisujecie adresy swoich blogów, informujecie o nowych rozdziałach.

20.06.2013

Rozdział szósty

~.~ Lena ~.~
Do uczelni, w której miałam mieć wykład z fizyki, miałam dość daleko, bo jakieś pół miasta musialam przejechać autobusem, żeby się tam dostać. Na szczęście tego dnia obeszło się bez dużych korków i na miejscu byłam już po niecałej pół godzinie.
Zadowolona, że przyszłam na wykład jeszcze przed czasem, klapnęłam na swoim miejscu i zaczęłam sprawdzać, czy wszystko, co było mi potrzebne, zabrałam.
Na szczęście tym razem niczego nie zapomniałam. Zadowolona z tego faktu wyciągnęłam zeszyt i długopis do pisania notatek i ze spokojem obserwowałam ludzi, z którymi chodziłam na wykłady i powinnam nazywać "znajomymi", a że tak nie było, byli dla mnie zwykłymi ludźmi. Wchodzili do sali, witali się z innymi, inni po jakimś czasie spiesznie wychodzili... Nuda, po prostu nuda.
Znudzonym wzrokiem popatrzyłam na wyświetlacz swojej komórki. Dochodziła 12.00. Za kilka minut miał zacząć się wykład, a mi... chciało się spać.
Przyzwyczaiłam się do tego, że nikt nie zwracał na mnie uwagi, ale ja byłam uparta i nigdy się nie poddawałam, nawet wiedząc, że znowu ktoś, kogo zagadam, szybko skończy r9ozmowę ze mną.
W moim przeświadczeniu widniała myśl, że to i tak mnie nie ruszało, ale i tak w głębi wiedziałam,  że to mnie boli najbardziej i nic tego nie zmieni.
Zlustrowałam otoczenie i "wybrałam" osobę, która siedziała najbliżej mnie. Była to krótkowłosa brunetka, która pochylała się nad zeszytem i zawzięcie coś w nim notowała.
- Hej, co piszesz? Przecież wykład jeszcze się nie zaczął... - zagadałam do dziewczyny, przysiadając się na krzesło obok. - Wolne? - zapytałam szeroko się uśmiechając.
- Hej... - mruknęła brunetka jeszcze chwilę coś zapisując, a następnie zamykając zeszyt. - Nieważne. Pewnie! - odpowiedziala z uśmiechem. - A tak w ogóle jestem Lila. - uśmiechnęła się szeroko podając mi rękę.
- A ja jestem Lena. Miło mi cię poznać. A ten zeszyt to jakaś tajemnica? - zawsze byłam dociekliwa, ale tym razem chyba przesadziłam, bo dziewczyna słysząc to pytanie widocznie się skrzywiła.
- Mi też cię miło poznać, ale ten zeszyt to... Nieważne. - machnęła od niechcenia ręką jednocześnie chowając zeszyt do małego plecaka. - A tak w ogóle to dziwne... Dopiero od niedawna studiujesz? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. - tym razem to ja się skrzywiłam. Miałam nadzieję, że nie było tego aż tak bardzo widać.
- Nieee. - zaprzeczyłam przeciągając samogłoski. - Może to po prostu dlatego, że się nie wyrózniam z tego tłumu. - wskazałam na pozostałych kilkadziesiąt studentów i studentek znajdujących się już na swoich miejscach, a następnie wskazałam swoje mocno pomalowane oczy.
Tuż zaraz po moim geście do sali wszedł wykładowca i w tym samym momencie w pomieszczeniu zrobiło się cicho jak makiem zasiał, a ja i kilkadziesiąt innych osób wzięłam się za uważne słuchanie i pisanie notatek.
*
Po dwóch godzinach skończył się czas męczarni nad pisaniem bezsensownych według mnie informacji związanych z fizyką.
Na pewno nie zostanę fizykiem, chemikiem ani nikim podobnym. Po co więc mi takie wykłady?
Po wykładzie pożegnałam się jeszcze z Lilą i pognałam do innego pomieszczenia na o wiele bardziej ciekawszy wykład.
Trochę zaskoczyła mnie Lila, która nie odwróciła się ode mnie. Chociaż może to dlatego, że nie gadałyśmy zbyt długo?
W każdym razie i tak wiem, że są jeszcze normalni ludzie...
Z takimi myślami skierowałam się do sali, w ktorej miałam mieć drugi i ostatni tego dnia wykład.
Niestety tym razem nie byłam przed czasem. Gdy wchodziłam, skierowało się na mnie kilkadziesiąt par oczu studentów wraz z wykładowczynią.
- Przepraszam za spóźnienie. Przed momentem dopiero skończył mi się wykład z fizyki... - zaczęłam się tłumaczyć.
- Dobrze, przesań już i idź usiądź. - "nauczycielka" wskazała na puste miejsce oboik całkiem przystojnego chłopaka i dodała: - Po wykładzie zostań na chwilę, przeglądałam twoje zdjęcia i mam dla ciebie ciekawą wiadomość.
Na te słowa przeszedł mnie dreszcz. Mimo tego słowa-"ciekawa"-nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czyżby jakaś ciekawa niespodzianka-w co wątpiłam-czy może znowu, jak ostatnio, przekazanie swoich uwag na temat moich zdjęć i jak je poprawić?
Przez to wszystko trudno było mi się skupić na monologu profesorki. Po godzinie wykładu w notatkach zapisane miałam tylko jedno zdanie.
Nie przejęłam się tym zbytnio, tak samo jak tym, że przystojniak obok nie zwracał na mnie uwagi. A ja-przeciwnie. Ciągle na niego zerkałam.
Cóz, zdołałam się przyzwyczaić...
*
Praktycznie przez cały wykład szybowałam myślami w chmurach, czego na szczęście nikt nie zauważył, ale niestety odbiło się to na braku jakichkolwiek notatek z wykładu.
Z jednej strony czułam pozytywną niecierpliwość i tzw. podniecenie, bo coś mi podpowiadało, że to będzie dobra wiadomość. Ale z drugiej strony przeważał strach. Tylko nasuwa się pytanie: Jeśli nie będzie to pozytywna wiadomość, to co, do cholery?!
Cóż, wkrotce miałam się przekonać...

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Witam po dość długiej przerwie:)
Niestety rozdziały teraz będą pojawiać się rzadko, bo tylko dwa razy w miesiącu. Mam już dwa do przodu napisane w zeszycie, ale trzeba znaleźć czas na przepisanie... Dlatego jak pisze w moim ruchomym informatorze po prawej stronie- kolejny pojawi się dopiero w dzień rozpoczęcia MŚ plażówki w Starych Jabłonkach;)
Już jutro mecz! Czekałam na niego z bardzo dużą niecierpliwością i mam nadzieję, że dostanę za to wynagrodzenie w postaci bardzo ciekawego spotkania i wygranej Polaków! Do boju Polskoo ooo!

8.06.2013

Rozdział piąty

~.~ Grzesiek ~.~ 

Zanim się obejrzałem, już znajdowałem się na hali Podpromie. Szybko wmieszałem się w tłum, wchodząc do środka, ale nie obeszło się od komentarzy kolegów. Na moje szczęście trener poszedł gdzieś po jakieś potrzebne rzeczy... No po prostu na pewno nie było go na hali. 

Jakby nigdy nic dołączyłem do Nowakowskiego, Bartmana, Grzyba i Achrema, i zacząłem ćwiczyć wszystkie potrzebne elementy na dzisiejszy mecz.

~.~ Lena ~.~ 

Zadowolona z dobrze rozpoczętego dnia wróciłam do swojego pomieszczenia. Kartkę z podpisem środkowego Asseco Resovii Rzeszów, a jednocześnie reprezentacji Polski, położyłam na widoku, na lodówce, a sama przeszłam do sypialni, gdzie otworzyłam szafę z zamiarem odszukania jakichś "przyzwoitych" ciuchów na dzisiejsze dwa wykłady z fizyki i fotografii.

Po kilkuminutowym szperaniu znalazłam granatową spódnicę w wysokim stanem, białą bluzkę oraz czarny sweter, który z daleka przypominał trochę wyglądem marynarkę. Dodatkowo wzięłam wysokie czarne szpilki i udałam się z całym tym manatkiem do łazienki. Tam natomiast rzuciłam to wszystko na pralkę, a sama zdjęłam z siebie spocone ubranie, w którym byłam w czasie biegania. 

Znoszone ubrania wrzuciłam do kosza na brudne ciuchy, a ja weszłamn pod prysznic, gdzie odświeżyłam swoje ciało. Potem wyszłam stamtąd dokładnie wycierając się dużym i czystym ręcznikiem.

Gdy byłam już sucha, ubrałam czystą bieliznę i ciuchy, które wcześniej zdążyłam wybrać w sypialni. Następnie została mi już sprawa z ułożeniem włosów, biżuterią i makijażem.

Z włosami szybko i sprawnie sobie poradziłam. Nie miałam nigdy z nimi wielkiego problemu, były proste, długie, ale łatwo się je rozczesywało. Więc szybkimi ruchami wyczesałam swoje piękne, długie "druty", a następnie zaczesałam z nich koński ogon, który całkiem nieźle układał mi się na czubku głowy. Ozdobiłam go jeszcze kokardką i przeszłam do następnej czynności, którą było dobranie biżuterii.

Bez przesady, nie byłam lalką, która miała całe szafy ciuchów i całe kufry najróżniejszej biżuterii. Jeszcze z ciuchami było całkiem spoko, gdyż można było w najróżniejszych miejscach Rzeszowa je znaleźć w secondhandach za grosze, niektóre nawet w rewelacyjnym stanie. Niestety z biżuterią już tak nie było, dlatego miałam tylko dwa ulubione naszyjniki, kilka par kolczyków i jeden pierścionek. Dlatego założyłam na uszy jedną z tych kilku par kolczyków, z motywem motyli, oraz dodatkowo ozdobiłam szyję naszyjnikiem z podobnym motywem, tyle że o wiele większym.

Po założeniu naszyjnika byłam już całkiem gotowa do wyjścia z mieszkania i udania się na uczelnię. Miałam jeszcze trochę czasu, dlatego zrobiłam sobie kawę i złapałam jakieś pierwsze lepsze czasopismo, które leżało na blacie w kuchni. Pijąc kawę zaczęłam wertować kartki magazynu, ale nie znalazłam nic ciekawego. Czasopismo było dość wielkie, dlatego zanim przeglądnęłam całe, zdążyłam już wypić kawę.

Szybko odstawiłam kubek po kawie do zlewu, bo zauważylam, że minęło już jakieś pół godziny. Czyli do wykładów zostało już mało czasu, co równało się z tym, że trzeba było wychodzić z pomieszczenia.

Po drodze zdążyłam jeszcze wziąć kilka potrzebnych rzeczy na uczelnię oraz sweter (w razie czego) i wyszłam z mieszkania, oczywiście zamykając za sobą drzwi na klucz.

Nawet nie wiedziałam, jaka wiadomość czeka mnie na jednym z wykładów...

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
No i mamy piąty epizod:) Na razie idę trochę po wyboistej drodze, trochę mało interesujący ten rozdział, i krótki- to trzeba przyznać. Ale mam nadzieję, że go przeczytacie i będziecie... Zadowoleni, to chyba najlepsze określenie, które by mnie zmotywowało do dalszych losów Leny, Kosy, Pita i reszty.
Jak możecie zauważyć, nowa odsłona bloga już jest! A to dzięki blogowi, który oferuje szablony na zamówienie. Wygląd jest prosty, ale jednak- bardzo ładny, moim zdaniem!
Już wczoraj minął pierwszy mecz Polski w Lidze Światowej 2013. Jak wrażenia?
Powiem szczerze, że ciarki mnie przeszły gdy usłyszałam hymn Polski "akapella" (sorry za ten zwrot, nie wiem jak napisać). Słyszę go już w miarę często, ale za każdym razem nowe i większe wrażenie... Co do gry, no nie pograli Polacy, nie pograli... Przegrali z Brazylią 1:3, ale to nie powód do płaczu, ponieważ jak sugeruje Igła, w niedzielę szykuje się ostry rewanż w Łodzi na Atlas Arenie. Więcej kibiców, jeszcze większe ciary na hymnie będą... I liczymy na lepszą grę Polaków!