Perspektywa Leny
24/04/13, mieszkanie Grześka
- A więc masz siostrę? – zapytałam siadając na kanapie obok
siatkarza, trzymając w ręku szklankę z wodą. Nie patrzyłam na niego, a on nie
patrzył na mnie. Siedzieliśmy obok siebie i rozmawialiśmy, ale nie potrafiliśmy
– nie mam pojęcia, dlaczego – patrzeć sobie w oczy.
- Tak. Nazywała się Milena. – na dźwięk tego imienia moje
serce dziwnie zabiło. Czyżby…? Nie, to niemożliwe.
- Lubiła siatkówkę? – zapytałam, wbijając wzrok w szklankę.
- Nie… Nie wiem. Chyba nie. Nie pamiętam. To było tak
cholernie dawno temu… Nie utrzymuję z nią kontaktu. Nawet nie wiem gdzie
mieszka, czy ma chłopaka, jak się ma. – westchnął Kosok. – Nie rozmawiajmy o
niej, dobrze? Nie lubię tego tematu rozgrzebywać.
- Spoko. – pociągnęłam łyk ze szklanki. – Ja też miałam… Mam
brata, ale nie utrzymuję z nim kontaktów.
- Dlaczego? – zapytał, wreszcie odwracając głowę w moją
stronę.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. – Po prostu… Nie
umieliśmy się dogadać. – skłamałam, patrząc na szklankę, która była już pusta.
Nie potrafiłam wciąż gadać o swoim zaginionym bracie, a myśl, że siostra
Grześka nazywała się tak jak ja, nie pomagała.
Tak naprawdę miałam na imię Milena, ale wszyscy od zawsze
nazywali mnie Lena, nawet rodzice, dlatego po wyjściu z Domu Dziecka
postanowiłam zmienić imię. Stare życie zostawiłam za sobą i nie chciałam się
oglądać za siebie, dlatego nie miałam ochoty opowiadać Grześkowi o swojej
przeszłości, zwłaszcza, że nie była ona kolorowa, a jeżeli po części była, to
szara rzeczywistość wszystko psuła.
- Dziwne. Jak można nie dogadać się z tak wyrozumiałą
dziewczyną, jak ty? – na ten komplement zaczerwieniłam się po cebulki włosów,
na co Grzesiek tylko się zaśmiał. Próbowałam to przykryć swoimi włosami, ale
Kosok mi to uniemożliwił, naciągając kosmyki włosów za ucho.
- Zapytaj Kamila. – mruknęłam pod nosem.
- Nie widziałem go od dawna. - zaśmiał się siatkarz. – Nie
wiem, czy coś go ugryzło, czy zmienił zdanie. – wzruszył ramionami. – Ale po
tym, jak cię przyprowadził na mecz, stał się jakiś taki opryskliwy jak jakaś
kobieta w ciąży.
- To wcześniej był miły? – zainteresowałam się.
- Oczywiście. – zachichotał szatyn. - Inaczej trudno by było
z nim wytrzymać.
Nawet nie zauważyliśmy, że za oknem zrobiło się ciemno.
Rozmowa bardzo nas wciągnęła, a tematy sypały się jak z rękawa. Rozmawialiśmy o
wszystkim, nawet o lokalnych wiadomościach.
- O mój Boże, jak to już 23? – złapałam się za głowę, gdy
zobaczyłam godzinę w telewizorze, po tym jak Grzesiek włączył telewizję.
- Nie mam pojęcia. – podrapał się po głowie i wrócił do
przeskakiwania z kanału na kanał.
- Ja muszę już iść… - podniosłam się gwałtowania, następnie
w podobnym stylu usiadłam, ponieważ wielka dłoń Grześka złapała moją, o wiele
mniejszą, i przyciągnęła z powrotem na kanapę, przez co prawie usiadłam mu na
kolanach. Oczywiście moja twarz prawie spłonęła ze wstydu, ale Grzesiek jakby
tego nie zauważył.
- Zostań, pooglądamy coś. A jak nie to porozmawiamy.
Naprawdę nie mam ochoty zostać sam w tym mieszkaniu.
- No… - zawahałam się, ale widząc minę Kosoka, poczułam
dziwną ochotę… Na coś, czego nie powinnam zrobić. – No dobra. Zostanę. Tylko
nie przeskakuj miedzy tymi kanałami tak szybko! O, tak to się robi. – wyrwałam
pilot z ręki siatkarza, przez co niechcący trąciłam jego dłoń. Między nami
posypały się niewidzialne iskry, przez co na moich ramionach pojawiła się gęsia
skórka, a ja odrobinę zadrżałam. Przez ten gest zapomniałam, po co trzymam w
ręku pilot, ale po chwili sobie przypomniałam. Grzesiek tylko patrzył się w
swoje dłonie.
Przeglądałam kanał po kanale, każdy program oglądając kilka
minut. Ta czynność tak mnie wciągnęła, że nawet nie zauważyłam, jak dłonie
siatkarza przyciągają moje ciało. Po chwili usta sportowca pojawiły się na
mojej szyi, a jego dłonie wcześniej odgarnęły moje włosy. Zadrżałam.
Jego dotyk był kojący, a jednocześnie wzbudzał we mnie
dziwne myśli. Moja wyobraźnia zdecydowanie była zbyt bujna. Tak przynajmniej
sobie to tłumaczyłam i postanowiłam zatopić się w przyjemności.
Odłożyłam pilot i przyciągnęłam siatkarza do siebie jeszcze
bliżej, przez co wręcz siedziałam mu na kolanach. Nasze twarze dzieliły milimetry.
Po chwili nasze usta się spotkały. Pocałunek najpierw był delikatny, ale potem
wręcz namiętny.
Oboje szukaliśmy w sobie oparcia. Po prostu chcieliśmy
zapomnieć o złych chwilach, oddać się teraźniejszości. Temu niesamowitemu
uczuciu, którego przynajmniej ja nigdy nie doznałam tak mocno.
Między naszymi ciałami aż wrzało z pożądania. Nie mieliśmy
ochoty z tym uczuciem walczyć.
Tej nocy po prostu oddaliśmy się sobie nawzajem.
25/04/13, mieszkanie Kosoka
Przez jasne, nie do końca zaciągnięte zasłony przemykały
promienie słońca. Pogoda tego dnia, jednego z ostatnich dni kwietnia, była
typowo pogodna. Słonce rozsiewało swoje światło po całym pokoju, czyniąc go
jaśniejszym, niż był on nocą. Wreszcie mogłam w pełni zobaczyć sypialnię
Grześka.
Pokój był przytulny. Ściany koloru kawy z mlekiem, pasujący
do koloru zestaw mebli, łóżko, dywan... Właściwie był to typowy pokój i nie
wyróżniał się niczym szczególnym. Moją uwagę przykuła ściana zapełniona
zdjęciami.
Zaintrygowana wyplątałam się z objęć siatkarza delikatnie,
by go nie wybudzić ze snu. Ostatnie dni były dla niego ciężkie, więc zasługiwał
na dłuższy sen.
Szybko wskoczyłam we wczorajsze ubrania, nie myśląc o
kąpieli. Najpierw chciałam obejrzeć zdjęcia, a dopiero potem skierować się w
stronę łazienki.
Podeszłam do ściany i z fascynacja przeglądałam fotografie.
Były najróżniejsze – Grzesiek z pucharem MP z zeszłego roku, Grzesiek z
kolegami z klubu, Grzesiek z fanami… Były również zdjęcia z jego kariery
sportowej sprzed kilku lat. Dopiero na końcu mój wzrok przykuły zdjęcia z jego
dzieciństwa.
Ciche pochrapywanie siatkarza w tym momencie nie miało znaczenia,
podobnie odgłosy pojazdów hałasujących na ulicy. To co zobaczyłam sprawiło, że
nie wiedziałam co robić.
Na zdjęciach z dzieciństwa w większości widniałam ja.
Byłam wtedy inna. Może to dlatego Kosok mnie nie poznał? W dzieciństwie
miałam bardzo ciemne i bardzo długie włosy. Nigdy nie byłam szczupła. Obecnie
byłam przeciwnością siebie sprze kilkunastu lat, chociaż włosy nadal miał
ciemne, ale nie takie jak dawniej. Jednak to nie była aż taka drastyczna
zmiana, by mnie nie poznać… Czy mógł być taki tępy, by nie pomyśleć, że
przypominam mu własną siostrę? Jak mógł tak bezmyślnie postąpić, by… By…
Nawet nie chciałam sobie przypominać, co stało się zaledwie
kilka godzin temu. Jak mogłam być taka głupia? Przecież podświadomość sama do
mnie szeptała, że w tej znajomości może być coś nie tak. Ale oczywiście jak
zwykle coś liczącego się zignorowałam. Popełniłam okropny błąd. Zakochałam się
we własnym bracie. Na domiar złego jeszcze się z nim przespałam.
Wyrzuty sumienia opanowały moje myśli. Szybko otrząsnęłam
się z szoku.
Gdy przekonałam się, że Grzesiek nadal śpi w najlepsze,
szybko zebrałam swoje rzeczy i jak najciszej wyszłam z mieszkania.
Jak najszybciej uformowałam w głowie plan. No bo przecież
nie mogłam zostać w Rzeszowie dłużej. Tak tchórze, tacy jak ja, nie postępują.
Zdecydowanie.
- Lena? – usłyszałam w słuchawce telefonu zaspany głos
kumpeli. – Co tak wcześnie?
- Słuchaj, Lila, potrzebuję twojej pomocy. – odezwałam się
rzeczowym tonem, pokonując kolejne metry dzielące mnie od mojego mieszkania. –
Możesz do mnie wpaść?
- Jasne, zaraz będę. – odpowiedziała, po czym usłyszałam
odgłos rozłączonego połączenia.
- Musisz wyjechać? Ale… Tak po prostu? A co ze studiami? – blondynka
zasypała mnie pytaniami. Spodziewałam się tego, dlatego też postanowiłam jej
nic nie mówić o moim pokrewieństwie z siatkarzem.
- Studia będę kontynuować na innej uczelni. – odpowiedziałam
krótko. – Ale potrzebuję po prostu twojej pomocy. Opowiadałaś mi kiedyś, że
masz rodzinę w Portugalii? Czy mogłabym tam na chwilę u nich zamieszkać?
Zapłaciłabym za nocleg.
- Och, oczywiście. Zadzwonię do nich i wszystko ustalę.
Kiedy chcesz wyjechać?
- Jak najszybciej. W tym tygodniu, najpóźniej jutro.
- Odpowiesz mi, dlaczego?
- Wybacz mi, Lila, ale pewne rzeczy są zbyt pogmatwane, by
móc to odplątać. – odpowiedziałam, zmęczona pytaniami koleżanki. Cieszyłam się,
że po kilku próbach dostania odpowiedzi, jakiej oczekiwała, zrozumiała mnie bez
słów i postanowiła mi po prostu pomóc.
27/04/13, lotnisko w Jasionce (pod Rzeszowem)
- Nie mogę uwierzyć, że ciebie nie będzie. – marudziła Lila,
która chciała się ze mną pożegnać tuż przed odprawą.
- Ja też. Musisz wpaść do Aveiro w wakacje! – uśmiechnęłam się.
- Pewnie, że wpadnę. Dawno tam nie byłam. – obiecała blondynka.
Następnie mocno mnie przytuliła i odprowadziła mnie wzrokiem, gdy kierowałam
się na odprawę.
Kierując się w końcu w stronę samolotu, ostatni raz
odwróciłam się w stronę lotniska. Zauważyłam wielu ludzi, jednak spośród nich
jedna szczególnie wyróżniała się wzrostem.
Grzesiek.
Szybko odwróciłam się, by mnie nie zauważył i skierowałam
się do samolotu.
Perspektywa Grześka
25/04/13, mieszkanie Kosoka
Obudziłem się w bardzo dobrym nastroju. Dawno nie czułem się
tak dobrze.
Wstając z łóżka mój dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.
Nigdzie w mieszkaniu nie było Leny. Jednak zamiast niej znalazłem krótki list
na blacie w kuchni.
„Nie wiem, czy tego żałujesz, czy nie. Nie chcę wiedzieć.
Chcę tylko, żebyś wiedział, że to nie miało sensu. Sam domyślisz się, dlaczego.
W szkole dobrze się uczyłeś, więc powinieneś zrozumieć, o co mi chodzi.
Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś, z kim ułożysz sobie
życie. Pamiętam: siatkówka to nie tylko sport. Żyj pełnią życia!
Buziaki, Milena”
THE END
Nie będzie epilogu, bo po prostu nie byłby on niczym ciekawym. Tak, wiem, Lena jest tchórzem. A Grzesiek głupkiem. W sumie oboje są głupkami, skoro zrobili TO.
Jeju, jak ja się cieszę. Wreszcie skończyłam to opowiadanie po prawie 26 miesiącach od rozpoczęcia.
Najdłuższy rozdział, prawie 1,500 słów. Miałam zamiar podzielić go na dwie części, ale... Po co dwoić, skoro można wszystko naraz dodać?
Dziękuję tym, którzy czytali. Tym, którzy komentowali.
Teraz myślę nad opowiadaniem z Savanim. Może ruszą nowe rozdziały, ale jeszcze nic nie obiecuję.
DZIĘKUJĘ jeszcze raz. x