Perspektywa Grześka
24/04/13, mieszkanie Kosoka
Leżałem na łóżku w sypialni swojego mieszkania i nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Zaledwie wczoraj odbierałem swój kolejny medal
MP, a kilka godzin temu cieszyłem się z przyjęcia kibiców na rzeszowskim rynku.
A teraz? Teraz czułem się jak jakiś nastolatek z depresją.
Popełniłem ogromny błąd, przyjeżdżając do Rzeszowa i nie
wtapiając się w towarzystwo jak reszta moich kumpli z klubu. Zawsze tłumaczyłem
się tym, że chcę się bardziej skupić na siatkówce, ale dopiero teraz musiałem
przyznać przed samym sobą, że życie to nie tylko siatkówka, a nawet jeśli, to siatkówka
to nie tylko sport. Kiedyś trzeba się odstresować, spędzić z kimś wieczór,
popołudnie lub chociaż jedna chwilę.
Tylko z kim ja mógłbym spędzić chociażby chwilę? Z kim? Było
wielu ludzi w moim życiu, ale zazwyczaj oni najpierw do niego wpadali, a potem
wybiegali, jakbym ich odstraszał. I w sumie to była moja metoda. Od czasu
wypadku moich rodziców, rozdzieleniu mnie z siostrą, nie wiedziałem co zrobić.
Byłem zły na siebie za to, że nie próbowałem jej odszukać, ale zawsze miałem na
to dla siebie dobrą wymówkę. W miarę z upływem lat moja chęć spotkania się z
Mileną wzrosła, ale do chęci dochodził również lęk. Lęk o to, że siostra mi
tego nie wybaczyła. Nie wybaczyła mi tego, że ją po prostu zostawiłem, jak
zwykłego śmiecia. Rodzeństwo tak nie postępuje, prawda? Ja dopiero niedawno
zdałem sobie z tego sprawę.
Leżąc bezczynnie i rozmyślając o przyszłości, moje myśli
spłoszył krótki i stanowczy dzwonek do drzwi. Dźwięk był tak przeze mnie
nieoczekiwany, że aż podskoczyłem na łóżku, słysząc go.
Zwlokłem się z materaca i szybkimi, długimi krokami dopadłem
drzwi, po drodze przeglądając się w lustrze. Sprawdzałem, czy na mojej twarzy
widać to, jak bardzo było mi w tym momencie smutno. Na szczęście moje minimalne
zdolności aktorskie na coś się przydały. Wyglądałem, jak świeżo upieczony
mistrz Polski powinien wyglądać.
Otwierając drzwi, zamarłem, a moja twarz nie potrzebowała
już maski. W progu zobaczyłem osobę, której nigdy bym się nie spodziewał. Byłem
zaskoczony, ale jednocześnie szczęśliwy.
- Co ty tu robisz? – zapytałem, oszołomiony widokiem
dziewczyny.
Perspektywa Leny
W tej samej chwili, w tym samym miejscu
Nietrudno mi było znaleźć mieszkanie Grześka, ale z każdym
kolejny krokiem bliżej jego drzwi, moja chęć odwiedzenia jego osoby malała. Gdy
mi otworzył, pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy to „Po jaką cholerę tu
przyszłam? Tylko zawracam mu głowę!”.
- Cześć… Pomyślałam, że wpadnę. Piotrek mi dał twój adres. –
uśmiechnęłam się nieśmiało.
Siatkarz był odrobinę zszokowany moją obecnością, ale po
minucie wpuścił mnie do środka, przepuszczając w progu. Jego mieszkanie nie
było duże, ale również nie było małe – po prostu średniej wielkości, w sam raz
dla jednej osoby. Zaraz o wyjściu z malutkiego „przedpokoju” przeszliśmy do
kuchni, która również nie była dużych rozmiarów. W kuchni znajdowało się
kolejne wejście, znowu bez drzwi, do salonu, który był chyba największym
pomieszczeniem w mieszkaniu. Na jednej ścianie znajdowało się mnóstwo medali i
pucharów, z różnych etapów kariery sportowej Kosoka. Na drugiej ścianie
mieściło się okno z widokiem na ulicę Rzeszowa oraz drzwi balkonowe, na
kolejnej dwoje drzwi, a przy ostatniej meble z telewizorem, jakimiś książkami i
nie tylko. Na środku pomieszczenia stała kanapa, a między kanapą i telewizorem
stał stolik. Usiadłam na kanapie, którą wcześniej wskazał mi Grzesiek.
- Miło z twojej strony. – uśmiechnął się Kosok, siadając
obok. – W sumie nie miałem co robić… - podrapał się po głowie i umilkł. Zapadła
niezręczna cisza, w trakcie której myśleliśmy, co powiedzieć. Nie miałam
pomysłu na rozmowę, jednak nie chciałam wciąż siedzieć w ciszy.
- Nie zastanawiasz się nad wakacjami? – zagaiłam,
rozglądając się po salonie.
- Myślałem nad Hiszpanią, ale jeszcze nie jestem pewien. –
westchnął siatkarz.
- Jeszcze tam nie byłam, ale myślę, że na pewno jest tam
pięknie. – uśmiechnęłam się do szatyna.
- Też tak myślę. – odparł, oddając uśmiech. – Napijesz się
czegoś? – zapytał, wstając. – Kawa, herbata, woda, sok?
- Z chęcią. Może być woda. – odpowiedziałam.
Gdy oddalił się nieznaczenie do pomieszczenia tuż obok,
również wstałam i zaczęłam bliżej przeglądać jego trofea.
- Wow, sporo tego masz! – jęknęłam z podziwem na widok
wszystkich medali i pucharów.
- Gdybyś zobaczyła medale na przykład Pita czy Igły, to byś
tak nie powiedziała. – ni stąd, ni zowąd z moimi plecami zjawił się Grzesiek.
Postawił szklanki z napojem na stolik, a sam podszedł bliżej mnie. – No, ale w
sumie nie jest tego też tak mało. Widzisz ten puchar? – wskazał na małe trofeum
stojąca naprzeciw mnie. – To moja pierwsza indywidualna nagroda jako zawodnika
Resovii. Mam do niej sentyment. A ten… - wskazał na dość misterny medal,
wiszący bardzo wysoko. – Ten medal zdobyłem po raz pierwszy w życiu. – poczułam
się dziwnie, słysząc jak łamie się mu głos, jednak po chwili zaczęłam wątpić w
to co słyszę, bo mówił znowu normalnie.
- Bardzo wysokie te półki. – westchnęłam patrząc w górę.
Kilka pucharów czy medali trudno mi było zobaczyć, ponieważ znajdowały się
wyżej niż moja głowa.
Grzesiek jakby czytał mi myślach. Bez jakiegokolwiek pytania
wziął mnie w swoje ramiona i uniósł do góry.
Jejku ♡
OdpowiedzUsuń