25.06.2015

Rozdział piętnasty

Perspektywa Leny
24/04/13, mieszkanie Grześka
- A więc masz siostrę? – zapytałam siadając na kanapie obok siatkarza, trzymając w ręku szklankę z wodą. Nie patrzyłam na niego, a on nie patrzył na mnie. Siedzieliśmy obok siebie i rozmawialiśmy, ale nie potrafiliśmy – nie mam pojęcia, dlaczego – patrzeć sobie w oczy.
- Tak. Nazywała się Milena. – na dźwięk tego imienia moje serce dziwnie zabiło. Czyżby…? Nie, to niemożliwe.
- Lubiła siatkówkę? – zapytałam, wbijając wzrok w szklankę.
- Nie… Nie wiem. Chyba nie. Nie pamiętam. To było tak cholernie dawno temu… Nie utrzymuję z nią kontaktu. Nawet nie wiem gdzie mieszka, czy ma chłopaka, jak się ma. – westchnął Kosok. – Nie rozmawiajmy o niej, dobrze? Nie lubię tego tematu rozgrzebywać.
- Spoko. – pociągnęłam łyk ze szklanki. – Ja też miałam… Mam brata, ale nie utrzymuję z nim kontaktów.
- Dlaczego? – zapytał, wreszcie odwracając głowę w moją stronę.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. – Po prostu… Nie umieliśmy się dogadać. – skłamałam, patrząc na szklankę, która była już pusta. Nie potrafiłam wciąż gadać o swoim zaginionym bracie, a myśl, że siostra Grześka nazywała się tak jak ja, nie pomagała.
Tak naprawdę miałam na imię Milena, ale wszyscy od zawsze nazywali mnie Lena, nawet rodzice, dlatego po wyjściu z Domu Dziecka postanowiłam zmienić imię. Stare życie zostawiłam za sobą i nie chciałam się oglądać za siebie, dlatego nie miałam ochoty opowiadać Grześkowi o swojej przeszłości, zwłaszcza, że nie była ona kolorowa, a jeżeli po części była, to szara rzeczywistość wszystko psuła.
- Dziwne. Jak można nie dogadać się z tak wyrozumiałą dziewczyną, jak ty? – na ten komplement zaczerwieniłam się po cebulki włosów, na co Grzesiek tylko się zaśmiał. Próbowałam to przykryć swoimi włosami, ale Kosok mi to uniemożliwił, naciągając kosmyki włosów za ucho.
- Zapytaj Kamila. – mruknęłam pod nosem.
- Nie widziałem go od dawna. - zaśmiał się siatkarz. – Nie wiem, czy coś go ugryzło, czy zmienił zdanie. – wzruszył ramionami. – Ale po tym, jak cię przyprowadził na mecz, stał się jakiś taki opryskliwy jak jakaś kobieta w ciąży.
- To wcześniej był miły? – zainteresowałam się.
- Oczywiście. – zachichotał szatyn. - Inaczej trudno by było z nim wytrzymać.
Nawet nie zauważyliśmy, że za oknem zrobiło się ciemno. Rozmowa bardzo nas wciągnęła, a tematy sypały się jak z rękawa. Rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o lokalnych wiadomościach.
- O mój Boże, jak to już 23? – złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam godzinę w telewizorze, po tym jak Grzesiek włączył telewizję.
- Nie mam pojęcia. – podrapał się po głowie i wrócił do przeskakiwania z kanału na kanał.
- Ja muszę już iść… - podniosłam się gwałtowania, następnie w podobnym stylu usiadłam, ponieważ wielka dłoń Grześka złapała moją, o wiele mniejszą, i przyciągnęła z powrotem na kanapę, przez co prawie usiadłam mu na kolanach. Oczywiście moja twarz prawie spłonęła ze wstydu, ale Grzesiek jakby tego nie zauważył.
- Zostań, pooglądamy coś. A jak nie to porozmawiamy. Naprawdę nie mam ochoty zostać sam w tym mieszkaniu.
- No… - zawahałam się, ale widząc minę Kosoka, poczułam dziwną ochotę… Na coś, czego nie powinnam zrobić. – No dobra. Zostanę. Tylko nie przeskakuj miedzy tymi kanałami tak szybko! O, tak to się robi. – wyrwałam pilot z ręki siatkarza, przez co niechcący trąciłam jego dłoń. Między nami posypały się niewidzialne iskry, przez co na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka, a ja odrobinę zadrżałam. Przez ten gest zapomniałam, po co trzymam w ręku pilot, ale po chwili sobie przypomniałam. Grzesiek tylko patrzył się w swoje dłonie.
Przeglądałam kanał po kanale, każdy program oglądając kilka minut. Ta czynność tak mnie wciągnęła, że nawet nie zauważyłam, jak dłonie siatkarza przyciągają moje ciało. Po chwili usta sportowca pojawiły się na mojej szyi, a jego dłonie wcześniej odgarnęły moje włosy. Zadrżałam.
Jego dotyk był kojący, a jednocześnie wzbudzał we mnie dziwne myśli. Moja wyobraźnia zdecydowanie była zbyt bujna. Tak przynajmniej sobie to tłumaczyłam i postanowiłam zatopić się w przyjemności.
Odłożyłam pilot i przyciągnęłam siatkarza do siebie jeszcze bliżej, przez co wręcz siedziałam mu na kolanach. Nasze twarze dzieliły milimetry. Po chwili nasze usta się spotkały. Pocałunek najpierw był delikatny, ale potem wręcz namiętny.
Oboje szukaliśmy w sobie oparcia. Po prostu chcieliśmy zapomnieć o złych chwilach, oddać się teraźniejszości. Temu niesamowitemu uczuciu, którego przynajmniej ja nigdy nie doznałam tak mocno.
Między naszymi ciałami aż wrzało z pożądania. Nie mieliśmy ochoty z tym uczuciem walczyć.
Tej nocy po prostu oddaliśmy się sobie nawzajem.

25/04/13, mieszkanie Kosoka
Przez jasne, nie do końca zaciągnięte zasłony przemykały promienie słońca. Pogoda tego dnia, jednego z ostatnich dni kwietnia, była typowo pogodna. Słonce rozsiewało swoje światło po całym pokoju, czyniąc go jaśniejszym, niż był on nocą. Wreszcie mogłam w pełni zobaczyć sypialnię Grześka.
Pokój był przytulny. Ściany koloru kawy z mlekiem, pasujący do koloru zestaw mebli, łóżko, dywan... Właściwie był to typowy pokój i nie wyróżniał się niczym szczególnym. Moją uwagę przykuła ściana zapełniona zdjęciami.
Zaintrygowana wyplątałam się z objęć siatkarza delikatnie, by go nie wybudzić ze snu. Ostatnie dni były dla niego ciężkie, więc zasługiwał na dłuższy sen.
Szybko wskoczyłam we wczorajsze ubrania, nie myśląc o kąpieli. Najpierw chciałam obejrzeć zdjęcia, a dopiero potem skierować się w stronę łazienki.
Podeszłam do ściany i z fascynacja przeglądałam fotografie. Były najróżniejsze – Grzesiek z pucharem MP z zeszłego roku, Grzesiek z kolegami z klubu, Grzesiek z fanami… Były również zdjęcia z jego kariery sportowej sprzed kilku lat. Dopiero na końcu mój wzrok przykuły zdjęcia z jego dzieciństwa.
Ciche pochrapywanie siatkarza w tym momencie nie miało znaczenia, podobnie odgłosy pojazdów hałasujących na ulicy. To co zobaczyłam sprawiło, że nie wiedziałam co robić.
Na zdjęciach z dzieciństwa w większości widniałam ja.
Byłam wtedy inna. Może to dlatego Kosok mnie nie poznał? W dzieciństwie miałam bardzo ciemne i bardzo długie włosy. Nigdy nie byłam szczupła. Obecnie byłam przeciwnością siebie sprze kilkunastu lat, chociaż włosy nadal miał ciemne, ale nie takie jak dawniej. Jednak to nie była aż taka drastyczna zmiana, by mnie nie poznać… Czy mógł być taki tępy, by nie pomyśleć, że przypominam mu własną siostrę? Jak mógł tak bezmyślnie postąpić, by… By…
Nawet nie chciałam sobie przypominać, co stało się zaledwie kilka godzin temu. Jak mogłam być taka głupia? Przecież podświadomość sama do mnie szeptała, że w tej znajomości może być coś nie tak. Ale oczywiście jak zwykle coś liczącego się zignorowałam. Popełniłam okropny błąd. Zakochałam się we własnym bracie. Na domiar złego jeszcze się z nim przespałam.
Wyrzuty sumienia opanowały moje myśli. Szybko otrząsnęłam się z szoku.
Gdy przekonałam się, że Grzesiek nadal śpi w najlepsze, szybko zebrałam swoje rzeczy i jak najciszej wyszłam z mieszkania.
Jak najszybciej uformowałam w głowie plan. No bo przecież nie mogłam zostać w Rzeszowie dłużej. Tak tchórze, tacy jak ja, nie postępują. Zdecydowanie.
- Lena? – usłyszałam w słuchawce telefonu zaspany głos kumpeli. – Co tak wcześnie?
- Słuchaj, Lila, potrzebuję twojej pomocy. – odezwałam się rzeczowym tonem, pokonując kolejne metry dzielące mnie od mojego mieszkania. – Możesz do mnie wpaść?
- Jasne, zaraz będę. – odpowiedziała, po czym usłyszałam odgłos rozłączonego połączenia.

- Musisz wyjechać? Ale… Tak po prostu? A co ze studiami? – blondynka zasypała mnie pytaniami. Spodziewałam się tego, dlatego też postanowiłam jej nic nie mówić o moim pokrewieństwie z siatkarzem.
- Studia będę kontynuować na innej uczelni. – odpowiedziałam krótko. – Ale potrzebuję po prostu twojej pomocy. Opowiadałaś mi kiedyś, że masz rodzinę w Portugalii? Czy mogłabym tam na chwilę u nich zamieszkać? Zapłaciłabym za nocleg.
- Och, oczywiście. Zadzwonię do nich i wszystko ustalę. Kiedy chcesz wyjechać?
- Jak najszybciej. W tym tygodniu, najpóźniej jutro.
- Odpowiesz mi, dlaczego?
- Wybacz mi, Lila, ale pewne rzeczy są zbyt pogmatwane, by móc to odplątać. – odpowiedziałam, zmęczona pytaniami koleżanki. Cieszyłam się, że po kilku próbach dostania odpowiedzi, jakiej oczekiwała, zrozumiała mnie bez słów i postanowiła mi po prostu pomóc.

27/04/13, lotnisko w Jasionce (pod Rzeszowem)
- Nie mogę uwierzyć, że ciebie nie będzie. – marudziła Lila, która chciała się ze mną pożegnać tuż przed odprawą.
- Ja też. Musisz wpaść do Aveiro w wakacje! – uśmiechnęłam się.
- Pewnie, że wpadnę. Dawno tam nie byłam. – obiecała blondynka. Następnie mocno mnie przytuliła i odprowadziła mnie wzrokiem, gdy kierowałam się na odprawę.
Kierując się w końcu w stronę samolotu, ostatni raz odwróciłam się w stronę lotniska. Zauważyłam wielu ludzi, jednak spośród nich jedna szczególnie wyróżniała się wzrostem.
Grzesiek.
Szybko odwróciłam się, by mnie nie zauważył i skierowałam się do samolotu.

Perspektywa Grześka
25/04/13, mieszkanie Kosoka
Obudziłem się w bardzo dobrym nastroju. Dawno nie czułem się tak dobrze.
Wstając z łóżka mój dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Nigdzie w mieszkaniu nie było Leny. Jednak zamiast niej znalazłem krótki list na blacie w kuchni.
„Nie wiem, czy tego żałujesz, czy nie. Nie chcę wiedzieć. Chcę tylko, żebyś wiedział, że to nie miało sensu. Sam domyślisz się, dlaczego. W szkole dobrze się uczyłeś, więc powinieneś zrozumieć, o co mi chodzi.
Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś, z kim ułożysz sobie życie. Pamiętam: siatkówka to nie tylko sport. Żyj pełnią życia!

Buziaki, Milena”


THE END
Nie będzie epilogu, bo po prostu nie byłby on niczym ciekawym. Tak, wiem, Lena jest tchórzem. A Grzesiek głupkiem. W sumie oboje są głupkami, skoro zrobili TO.
Jeju, jak ja się cieszę. Wreszcie skończyłam to opowiadanie po prawie 26 miesiącach od rozpoczęcia.
Najdłuższy rozdział, prawie 1,500 słów. Miałam zamiar podzielić go na dwie części, ale... Po co dwoić, skoro można wszystko naraz dodać?
Dziękuję tym, którzy czytali. Tym, którzy komentowali.
Teraz myślę nad opowiadaniem z Savanim. Może ruszą nowe rozdziały, ale jeszcze nic nie obiecuję.
DZIĘKUJĘ jeszcze raz. x